TEST: Accuphase e-280 – lubię takie granie

Accuphase e-280

Marka Accuphase, znana również jako Accuphase Laboratory Inc., to japońska firma audio specjalizująca się w produkcji sprzętu audio high-end. Firma została założona w 1972 roku przez braci Nakaichi i Jiro Kasuga, którzy wcześniej pracowali dla konsorcjum Trio-Kenwood.

Początkowo firma nosiła nazwę Kensonic Laboratory Inc., a jej celem było tworzenie sprzętu audio o najwyższej jakości dźwięku. Pierwsze produkty, takie jak wzmacniacz P-300, przedwzmacniacz C-200 i tuner T-100, zyskały uznanie w latach 1973-1974. W 1982 roku firma zmieniła nazwę na Accuphase Laboratory Inc., co odzwierciedlało jej dążenie do precyzji i doskonałości w technologii audio.

Accuphase jest znana z produkcji urządzeń o wyjątkowej jakości dźwięku, które są cenione przez audiofilów na całym świecie. Produkty firmy charakteryzują się eleganckim designem, często z dużymi płytami czołowymi w kolorze szampana i analogowymi wskaźnikami mocy oraz najwyższą precyzją montażu.

BUDOWA/WYGLĄD:

Accuphase. E-280 zastępuje bardzo udany model E-270, nowszy model z zewnątrz jest łudząco podobny do wcześniejszego i nawiązuje do klasyki designu tego producenta.

Nowszy E-280, w którym zastosowano najnowszą odsłonę układu AAVA, co z kolei zaowocowało aż 12 % niższym szumem własnym w pozycji potencjometru -30 dB i aż o 44 % dla maksymalnej głośności, po odsłuchu jestem przekonany, że nierównomierność kanałów również jest na wysokim poziomie.

Sama końcówka mocy pracuje z wykorzystaniem w układzie prądowego sprzężenia zwrotnego, co z pewnością poprawiło parametry wzmacniacza jak i wpłynęło na stabilność pracy całego układu. Sama końcówka korzysta z równoległego stopnia końcowego w podwojonej konfiguracji push-pull, zbudowanego z tranzystorów bipolarnych. Deklarowana moc wzmacniacza to 120 W przy obciążeniu 4 Ω i 90 W przy 8 Ω , a moc szczytowa wynosi odpowiednio pokaźne 150 i 120 W.

Współczynnik tłumienia to wysokie 500 i jest on wyższy o 25% od starszego modelu. Z takim wynikiem nie widzę większych problemów z wysterowaniem praktycznie każdych kolumn głośnikowych, nawet tych co rzekomo potrzebują „prądu”.

To, co z pewnością każdemu się spodoba, to wychyłowe wskaźniki mocy, a to już jest standardem dla tej marki, jak również charakterystyczny szampański kolor frontu.

E-280 daje możliwość rozbudowy, z tyłu mamy bowiem dwa wolne „sloty”, w których możemy zainstalować przedwzmacniacz gramofonowy AD-50, przetwornik cyfrowo-analogowy DAC-50 lub płytkę z dodatkowym wejściem LINE-10, co ważne E-280 współpracuje także z modułami starszego typu.

Japoński wzmacniacz waży ponad 20 kg, co świadczy o solidności konstrukcji, użytych elementach z których został zbudowany. Duża część tej wagi pochodzi z masywnego transformatora sieciowego, a do dyspozycji jest oczywiście pilot zdalnego sterowania.

Frontu w szczególikach opisywać nie widzę potrzeby – to klasyczna japońska szkoła w precyzyjnym wykonaniu. Tylna ściana to dobrej jakości gniazda, dwie pary głośnikowych, pętla, wejście na końcówkę, wyjście z pre, dodatkowo możemy się XLR-ami podłączyć do jednego z wejść liniowych.

Chcecie porozmawiać o audio i muzyce ?

ZAPRASZAMY DO NASZEJ GRUPY NA FACEBOOK

AudioMuzoFans

https://SACD.lnk.to/PN_

BRZMIENIE:

Wzmacniacz otrzymałem na początku wakacji, co dość dobrze się złożyło. Wzrost temperatur za oknem nie zachęcał do dłuższych sesji odsłuchowych, mogłem odstawić swój set lampowy i korzystać wyłącznie z tranzystorowego E-280, który z pewnością aż tak bardzo temperatury salonu nie podnosił.

Doszukiwałem się jakieś sporej zmiany brzmienia, lecz różnica w samej jakości nie była jakaś kolosalna, to po prostu odmienna stylistyka i charakter, lecz nadal na wysokim poziomie.

Zacznę od tonów najniższych: zatem Particia Barber „Modern Cool” i tu Accuphase pokazał się z dobrej strony, nawet bardzo dobrej.

Bas jaki oferuje E-280 jest rozdzielczy, precyzyjny, tu przede wszystkim należy wspomnieć o fenomenalnej głębokości, stare Tannoye w budach Lokwood o dziwo bardzo lubią takie granie.

Moc basu jak na tranzystor przystało jest niezachwiana w całym zakresie, przy czym nie pręży on muskuł, jak zwykły osiłek z fame MMA.

Kolejny album do badań najniższych tonów to Erik Truffaz „Bending New Corners”.

Tu bas został zaprezentowany z pełną kontrolą i mocą, przy czym samej dynamiki nie zabrakło i całość dała solidne podstawy dla pozostałych zakresów pasma.

Pora na średnie tony: wybrałem kolejne dwa albumy i były to odpowiednio Buddy Whittington – „Six String Svengali” oraz Grażyna Auguścik – „Don’t Let Me Go”.

Ten zakres pasma został zaprezentowany bardzo szczegółowo, przy czym nie zauważyłem jakiejkolwiek straty w detalach, wręcz odwrotnie – średnica, jaką prezentuje ten Japończyk jest bogata w informacje. Jasne, „barwowo” nie jest to lampa, ale z drugiej strony nie usłyszymy w nim żadnych „kwadratowych” dźwięków, płynnie i gładko zarazem.

Przejdźmy do tonów wysokich, gdzie nie doszukałem się jakiejkolwiek drapieżności, ostrości czy innych brudów. Jak wiadomo po przejściu bezpośrednio z lampy na tranzystor nie jest to takie oczywiste.

Tu do oceny posłużyły mi albumy Nils Landgren – „My Song” oraz Al Foster – „Inspirations & Dedications”.

Czystość i gładkość wysokich tonów jest uderzająca, wszystko podane z dużą dawką powietrza i oddechu, jakby od niechcenia, na sporym luzie i bezpośrednio.

Blachy perkusji potrafią delikatnie zaświdrować i to bez zniekształceń, bardzo przyjemnie się słucha również wszelkich instrumentów dętych, gdzie nic nas nie ukłuje mimo iż czasem powinno.

Plany stereo są bardzo poprawnie skomponowane, a sama scena dźwiękowa potrafi stworzyć bardzo dobry obraz z precyzyjną lokalizacją muzyków oraz intrumentów na scenie.

Nie jest może jakoś specjalnie głęboka czy szeroka, lecz taka w sam raz, bez zbędnego nadęcia i rozdmuchania.

Na specjalną pochwałę zasługują możliwości dynamiczne wzmacniacza, album grupy Coma – „Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków” to nie intro rozpoczynające album, gdzie w tym numerze możemy szukać „przestrzeni”, a dalsze utwory, które już nie zawsze przesłuchuję, bo nie każdy „piec” daje radę, kolokwialnie.

Accuphase E-280 fenomenalnie pokazał amplitudę i szybkość narastania poziomu dźwięku, przejście od cichych fragmentów do głośnego łomotu nie zrobiły na nim najmniejszego wrażenia.

PODSUMOWANIE:

🏆 Rekomendacja AUDIO MUZO FANS .

Accuphase E-280 to bardzo rzetelny wzmacniacz, który zaoferuje bardzo dobrą jakość brzmienia w całym pasmie, potrafi porwać swoją dynamiką, a nawet czasem pozwoli pomyśleć, czy potrzeba coś więcej. Jasne – to podstawowy model tego producenta, ale już od samego początku oferty otrzymujemy firmowe „granie”.

SPECYFIKACJA TECHNICZNA:

Moc wyjściowa (RMS) 2 × 120 W/4 Ω, 2 × 90 W/8 Ω

Pasmo przenoszenia 20-20 000 Hz (+0/–0,2 dB) dla pełnej mocy, 3-150 000 Hz (+0/–3.0 dB) dla mocy 1 W

Impedancja 4-16 ohm

Stosunek sygnał/szum high level 107 dB, balanced 96 dB, power 122 dB

Zniekształcenia harmoniczne (THD)0.05%

Współczynnik tłumienie 500 (8 Ω)

Pobór mocy 52 W (standby), 249 W (max.)

Wymiary 465 × 151 × 420 mm

Waga 20.4 kg

SPRZĘT UŻYTY DO TESTÓW:

Stolik: Kasoto – audio equipments model: Episode IV

CD: Lector cdp 0.6t

Gramofon: Garrard 401, plinta – Kasoto – audio equipments

Ramiona: Jelco są 750 12’’ , Turntable Custom 12”

Wkładki: Miyajima Shilabe, Aidas Mammoth Gold

Wzmacniacz: TRAudio 2a3 SE Custom by NowakAudio / transformatory – TRAFONICA

Przedwzmacniacz gramofonowy: TRAudio Verum

Kolumny: Acoustic Avantgarde DUO II, CTS Studios Lockwood Universal

Interkonekty: MIT, Qed, ZenSati, DIY by NowakAudio (Neotech),

Przewody głośnikowe: ZenSati Zorro

Sieciówki: DIY-Neel , Helion, ZenSati Zorro

Kondycjoner: Neel 1800

DYSTRYBUCJA W POLSCE:

NAUTILUS

ul. Malborska 24,
30-646 Kraków
tel: 12 425 51 20
sklep@nautilus.net.pl

redakcja: audiomuzofans.pl