Dzięki uprzejmości firmy CORE trends, mieliśmy przyjemność podłączenia naszego sprzętu Hi-End-owymi kablami Townshend Isolda DCT 300. Po raz kolejny utwierdzamy się w przekonaniu, że kable mają wpływ na brzmienie systemu i należy je starannie dobierać do reszty naszego toru audio. Każdy budując swój własny system buduje go według własnych preferencji. Kablo-sceptycy zapewne będą się zastanawiali: po co kolejny test kabli? skoro różnicy nie słychać. Inni zaś zastanawiać się będą, po co stosować kable XLR w domowych systemach audio? My widzimy sens zastosowania takich kabli, co więcej, słyszymy różnicę i przelewamy na klawiaturę, wnioski, które wyciągamy po tych odsłuchach. Zacznijmy jednak od opisu budowy kabla oraz ogólnego wrażenia.
Budowa
Pierwsze skojarzenie, które przyszło nam na myśl, to: „otrzymaliśmy taśmę do szpulowca” :). Kable pakowane są w ładne, okrągłe metalowe pudełko. Przewody, zakończone są bardzo dobrymi jakościowo wtykami Neutrik z serii NC, które nie dość, że zapewniają bardzo dobre połączenie, to również przez swą budowę odciążają przewód. Tuż przy wtyczce, którą wpinamy do wzmacniacza umieszczono filtr/tłumik ferrytowy, który ma za zadanie dodatkowo zabezpieczyć przesył sygnału przed niepożądanymi zakłóceniami. Czarna wężowa skórka dodaje uroku i zabezpiecza kabel przed wszelkiego rodzaju uszkodzeniami mechanicznymi. W celu uniknięcia błędu przy podłączaniu, jeden z kabli oznaczony jest czerwoną opaską termokurczliwą. Sama budowa kabla jest bardzo ciekawa i dość innowacyjna. Polega ona w głównej mierze na izolacji powietrznej. Według producenta kabli każda izolacja wprowadza zniekształcenia do sygnału, dlatego cienką taśmę miedzianą umieszczono w teflonowej rurce, gdzie styk przewodnika z izolacją to tylko 1% powierzchni. Reasumując 99% izolacji, to powietrze. Taśma miedziana wykonana jest z miedzi EDCT (Enhanced™ Isolda Deep Cryogenic Treated) – która, jak twierdzi Townshend, przewyższa wszystkie inne materiały pod względem przejrzystości i neutralności. Co więcej, możemy przeczytać ostrzeżenie na stronie producenta, że kable są tak skonstruowane, aby uzyskać maksymalną przejrzystość w ich cenie. „W przeciwieństwie do innych kabli nie są substytutem dla kontroli tonów”. Jakie są nasze spostrzeżenia? Zapraszamy do zapoznania się z testem odsłuchowym.
Odsłuch
Za źródło posłużył nam odtwarzacz CD Pioneer PD-S604 z całkiem nowym osobnym torem zbalansowanym. Należy również wspomnieć, że tor XLR gra zupełnie inaczej niż stosowany w większości przypadków RCA. Stąd postanowiliśmy porównać bezpośrednio kable Townshend XLR z tymi, które na co dzień stosujemy w naszym systemie. Już po samym podłączeniu kabli w tor audio, co zwróciło naszą uwagę to fakt, że w porównaniu do naszych przewodów, system zaczął grać bardziej dynamicznie w dolnych rejestrach oraz z większą ilością detali, na które średnio wcześniej zwracaliśmy uwagę. Pojawiły się one głównie w zakresie średnich tonów. Ten drugi fakt według nas wynika z tego, iż wyższa średnica została troszkę bardziej uwypuklona i pojawiło się sporo detali umieszczonych właśnie w tym przedziale odtwarzanego pasma. Uderzenia palców Michaela Arnopola o struny kontrabasu w utworze „Use Me” wykonywanym wraz z Patricią Barber, było dobitnie słychać, stworzyło to jeszcze większe uczucie obecności muzyków w naszym pomieszczeniu. Wszelkiego rodzaju „przeszkadzajki” w utworach wykonywanych przez Airto Moreirę również były bardziej niż do tej pory słyszalne. Scena muzyczna jest troszkę bardziej niż do tej pory wysunięta do przodu, ale nie jest ona tak głęboka jak w przypadku zastosowania kabli, które mamy w systemie na co dzień. Dźwięk odrywa się od głośników i bardzo przyzwoicie wypełnia przestrzeń między głośnikami. Górne rejestry wybrzmiewają bardzo naturalnie, nie są natarczywe, ale mamy wrażenie, troszkę „jaśniejszego” dzwięku, w połączeniu z mocniej nasyconą średnicą odnosimy również wrażenie bardzo wysokiej rozdzielczości. Jeżeli chodzi o wokale, dzięki zastosowaniu Isolda DCT 300 mieliśmy możliwość delektowania się wszelkiego rodzaju „smaczkami”, muzyka staje się naprawdę żywa! Wspomniana wcześniej rozdzielczość, którą uzyskujemy poprzez zastosowanie tych kabli przyczynia się również do faktu, iż dobitnie jesteśmy w stanie odróżnić z czego wykonane są instrumenty, blachy brzmią jak prawdziwe, każde uderzenie w drewniane pudło rezonansowe, czy też jak w przypadku uderzeń ręki w obudowę fortepianu wokalisty Wojciecha Myrczka w utworze „Little sunflower” z płyty Myrczek & Tomaszewski – Love Revisited, zabrzmiały naprawdę naturalnie. Niskie tony względem naszego kabla są mocniej odczuwalne i bardzo dobrze zgrywają się ze średnimi tonami. Gitara basowa Nathana Easta w utworze „Old Love” z koncertu MTV Unplugged, świetnie zabrzmiała pełnym ciepłym brzmieniem. Świetnie i z rozmachem, o to chyba chodzi, prawda?
Ocena Ogólna
Kable Townshend Isolda DCT 300 możemy polecić wszystkim tym, którzy posiadają troszkę „ciemniejsze” systemy i chcą wydobyć z nich detale i jeszcze bardziej je „ożywić”. Firma ze swoimi produktami wkracza na Polski rynek z mocnym akcentem i wygląda na to, że może dość mocno na nim zamieszać. Dlaczego by nie spróbować u siebie w systemie?
Sprzęt użyty do testu
Źródło: Modyfikowany odtwarzacz CD Pioneer PD-S604 z nowym zbalansowanym torem audio
Wzmacniacz : Baltlab Epoca III
Okablowanie sygnałowe: Townshend Isolda DCT 300 , AriniAudio Individual XLR
Okablowanie Głośnikowe: Eagle Cable
Listwa zasilająca: Taga Harmony PF-1000
Kable zasilające: DIY
Specyfikacja Techniczna:
Inductance 0.5uH
Capacitance 25pF
Resistance 50mohm
Leakage >350Mohm
Impedance 52ohms
Cena: 3170 pln
Dystrybucja w Polsce.
CORE trends Sp. z o.o.
ul. Sw. Franciszka 62,
93-479 Łódź
http://coretrends.pl/solution/12823
redakcja: audiomuzofans.pl
BP