Skyanalog wkładki gramofonowe
Nieczęsto zdarza mi się testować dwie linie wkładek jednej marki równocześnie. To trochę jakby Real Madryt wystawiał dwie swoje najlepsze jedenastki w jednym sezonie, każda grająca w innej taktyce, ale z tym samym celem – zdobyciem audiofilskiej Ligi Mistrzów. A jeszcze rzadziej można je tak szybko porównywać w warunkach bliskich laboratoryjnym, bez zbędnego żonglowania śrubkami, drżeniem rąk i nadzieją, że ramię nie zadrży w niewłaściwym momencie. Wiecie, co to za ulga, gdy nie muszę być gramofonowym akrobatą? Na szczęście mój poczciwy Garrard 401 z dwoma ramionami pozwala mi na bezpośrednie starcia wkładek jak w starym, dobrym Mortal Kombat – tylko zamiast fatality mamy subtelności harmoniczne, precyzję transjentów i barwę, która potrafi rozłożyć człowieka na łopatki. Ale daje mi to również komfort odniesienia się do mojej referencji, czyli litewskiej wkładki Dava, która stanowi punkt odniesienia w tej audiofilskiej rywalizacji.
Tym razem na ring (a raczej na matę talerza) pojawili się zawodnicy z dwóch serii: Skyanalog G Series (modele G-1mkII, G-2mkII, G-3mkII) oraz reprezentanci serii P, o której być może mówi się mniej, ale która potrafi zaskoczyć, i to nie tylko ceną, ale przede wszystkim relacją ceny do jakości. To trochę jak odkrycie nieznanego talentu w niższej lidze, który nagle ma szansę zwojować ekstraklasę.
Skyanalog to marka, która może nie rozbrzmiewa jeszcze w każdym gramofonowym domu nad Wisłą z taką siłą, jak hymn Ligi Mistrzów na stadionie, ale jej korzenie i imponujące doświadczenie sprawiają, że zdecydowanie zasługuje na uwagę – i to nie tylko fanów analogu. Firma została założona w 1999 roku przez Jacka Leunga, inżyniera z prawdziwą pasją do analogowego dźwięku i klasycznej elektroniki. Początkowo Skyanalog specjalizowało się w produkcji lampowych wzmacniaczy audio, co idealnie wpisywało się w ówczesny trend wśród azjatyckich manufaktur – powrotu do ciepłego, organicznego, analogowego brzmienia, na które, zdaje się, moda panuje wciąż, a nawet wraca ze zdwojoną siłą.
W miarę upływu lat Skyanalog rozszerzyło działalność o projektowanie wkładek gramofonowych, szybko stając się jednym z uznanych dostawców OEM-owych (Original Equipment Manufacturer) dla wielu renomowanych producentów z USA, Japonii, Kanady i Nowej Zelandii. To trochę jak utalentowany piłkarz, który grał w cieniu dla wielkich klubów, zanim sam wyszedł na światło reflektorów. Choć w katalogach innych marek ich wkładki pozostają bezimienne albo są sprzedawane pod inną docelową marką, inżynierska sygnatura Leunga jest w nich zawsze obecna – to on odpowiadał za konstrukcję, dobór materiałów i, co najważniejsze, za charakter brzmienia.
Dopiero z czasem Skyanalog zdecydowało się na wejście na rynek pod własną marką, prezentując autorskie linie wkładek: G Series oraz P Series. Obie zostały zaprojektowane z myślą o bezkompromisowym podejściu do detalu, konstrukcji mechanicznej i barwy dźwięku. Od tego momentu Skyanalog przestał być tylko „tym, co siedzi w środku”, a zaczął być pełnoprawnym graczem na rynku audiofilskim – i to z ambicjami międzynarodowymi, gotowym na podbój serc melomanów.
Skyanalog z powodzeniem prezentuje swoje wkładki na prestiżowych wystawach, takich jak m.in. High End Show w Monachium, konsekwentnie budując reputację marki o wyjątkowo wysokim stosunku jakości do ceny. Choć nie ma jeszcze na koncie nagród pokroju EISA czy Red Dot, recenzje z Europy i Azji są jednoznacznie pozytywne – wkładki są chwalone za wyrafinowaną jakość wykonania, naturalność przekazu i znakomite materiały w swojej klasie cenowej (jak choćby boron, rubin, szafir – nieczęsto spotykane w tym budżecie). To trochę jak młody, ambitny piłkarz, który jeszcze nie ma na koncie Ligi Mistrzów, ale jego występy na boisku już zapowiadają przyszłe tryumfy.
Mam wrażenie, że jest to marka dla tych, którzy szukają czegoś świeżego, dobrze zaprojektowanego i – co najważniejsze – brzmiącego z prawdziwym sensem, a nie tylko kolejnej wariacji na temat Ortofona czy Audio Techniki. Myślę, że podobnym wydarzeniem było wejście na salony wkładek marki Hana, które od razu „zagrały” i zrobiły spore zamieszanie na naszym rynku, oferując świeże spojrzenie na dźwięk w rozsądnej cenie. Skyanalog ma szansę powtórzyć ten sukces, a może nawet go przebić.
Skyanalog nie zasypuje rynku dziesiątkami podobnych modeli. Zamiast tego proponuje dwie wyraźne linie, które różnią się nie tylko nazwą, ale i filozofią dźwięku, konstrukcją oraz materiałami. To przemyślana strategia, która pozwala na precyzyjne dopasowanie do oczekiwań słuchacza, zamiast gubienia się w gąszczu podobnych opcji.

BUDOWA / WYGLĄD:
Modele G-1, G-2 i G-3 mają wspólny korpus z anodowanego aluminium, różniący się jedynie kolorem wykończenia: fiolet dla G-1, turkusowo-niebieski dla G-2 i grafitowy dla G-3. Wszystkie są precyzyjnie frezowane, mają prostą, geometryczną linię i bezpośrednio gwintowane otwory montażowe (M2,5), co ułatwia instalację. Obudowa jest stosunkowo kompaktowa, a jej przednia krawędź – idealnie prosta – stanowi wygodne odniesienie przy ustawianiu geometrii, kalibracja jest prosta i wygodna.
Kluczowe różnice między modelami dotyczą materiałów wsporników igły, G-1: boron, G-2: rubin, G-3: szafir. We wszystkich modelach zastosowano szlif eliptyczny, a właściwie patrząc po danych – typu Line Contact oraz identyczny typ uzwojenia i magnesów, osadzonych w tej samej platformie generatora.
Seria P odróżnia się od G już na pierwszy rzut oka. Obudowa ma inny kształt – mniej kanciasty, z bardziej zaokrąglonymi krawędziami i subtelnym profilowaniem bocznym. Wykonana jest również z aluminium, ale całość sprawia wrażenie bardziej zamkniętej bryły. Otwory montażowe pozostają gwintowane, a wyprowadzenia pinów mają standardowe kolorowe oznaczenia. Wnętrze konstrukcji oparte jest na innej platformie generatora, co przekłada się również na inne ułożenie mas wewnętrznych i geometrię mocowania wspornika.
Jest jeszcze model Diamond 25th Anniversary, który wyróżnia się unikalnym korpusem.
To najbardziej ozdobna i nietypowa konstrukcja Skyanalog – elegancka, niskoprofilowa, z detalami, które wskazują na limitowany charakter tej edycji. Każdy egzemplarz jest składany ręcznie, z selekcjonowanych komponentów. Obudowa nie tylko odróżnia się materiałem, ale również kształtem – to projekt bardziej artystyczny niż przemysłowy i w dodatku mamy szlif Micro Ridge.
Z kolei model REF to najbardziej zaawansowana technicznie wkładka Skyanalog. Obudowa ma ścięte boczne krawędzie, wykonana jest z precyzyjnie obrabianego metalu, a wszystkie detale – od pozycjonowania wspornika po rozmieszczenie pinów – wskazują na maksymalną dbałość o tolerancje mechaniczne. REF wyróżnia się niską masą ruchomą oraz specjalnie profilowanym wspornikiem, który osadzono z chirurgiczną wręcz precyzją. To konstrukcja zbudowana według referencyjnych standardów montażowych, szlif Micro Ridge.
Chcecie porozmawiać o audio i muzyce ?
ZAPRASZAMY DO NASZEJ GRUPY NA FACEBOOK


BRZMIENIE:
Wkładki Skyanalog, mimo że wciąż pozostają egzotyką dla wielu europejskich melomanów, bronią się same – i to już od pierwszych dźwięków. Nie mają za sobą „legendy marki”, stereotypów czy oczekiwań, z którymi często startują uznani producenci. To wręcz idealna sytuacja – kiedy wkładka nie musi spełniać cudzych wyobrażeń, tylko mówi własnym, dojrzałym głosem. A głos ten – w przypadku modeli G-2, G-3, G-1 oraz P-1 – jest więcej niż zaskakująco dopracowany i korzystny cenowo.
Już po kilku pierwszych odsłuchach uwagę przykuwa bardzo wysoka szczegółowość, która jednak nie przeradza się w techniczne, bezduszne rozebranie muzyki na czynniki pierwsze. To detaliczność pełna kontekstu, ukazująca relacje między instrumentami, przestrzeń nagrania i intencje wykonawców. Góra pasma – szczególnie w modelach G-3 i P-1 – ma cechy typowe dla znacznie droższych wkładek MC: jest świetnie rozciągnięta, czysta, ale nienachalna. Zamiast syczeć czy skrzyć się na siłę, wnosi powietrze i świeżość do przekazu. To granie z blaskiem, ale bez sztucznego rozjaśniania.
Środek pasma – absolutny wyróżnik testowanych Skyanalogów – cechuje się neutralnością i swobodą, która kojarzy się z dobrym single-ended na lampach 2A3, na którym gram. Wokale, smyczki, dęciaki – wszystkie te źródła brzmią lekko, nieprzyciężko, a zarazem z bardzo dobrą fakturą. Słychać doskonale barwę instrumentów, drobne zmiany dynamiki we frazach. Wersje G-2 i G-3 pokazują średnicę bardziej analitycznie, P-1 jest bardziej organiczna – ale w żadnym wypadku nie brakuje tu życia. To brzmienie nieprzerysowane, bez maniery.
Bas? Zaskakująco sprężysty i konturowy. Nie ma tu rozlazłości ani gumowatości – nawet w nagraniach, gdzie kontrabas wchodzi w niższe rejestry, Skyanalog nie traci rytmu. Wkładki grają szybko, rytmicznie, nie próbują maskować niedoskonałości toru czy tłoczenia. Jednocześnie nie przesadzają z dołem – nie próbują „nadrabiać” braku nasycenia przez przesadną masę. To raczej kontrolowany, świadomy bas – bliżej mu do precyzyjnego rockowego perkusisty niż do niskotonowego fana dronów.
Scena dźwiękowa to kolejny atut – szczególnie w modelach z serii G, które pokazują bardzo wyraźnie zdefiniowane źródła pozorne i konsekwentnie budują obraz przestrzeni. Stereofonia nie jest przesadnie szeroka, ale bardzo proporcjonalna i naturalna. Nie ma efektu powiększania wokalistów do rozmiarów planszy teatralnej – dźwięki mają swoją wielkość, swoje miejsce i głębię. Model P-1 kreuje scenę ciut mniej panoramicznie, ale zaskakującą plastyką planów.
Odsłuchy rozpocząłem od modelu Skyanalog P-1G, który od razu pokazał charakter: bas szybki jak kuchenny nóż rabina – czysty, „koszerny”, bez zbędnego balastu i z doskonałą definicją. Niskie tony były zwarte, sprężyste, przypominały bardziej dobrze nastrojony kontrabas niż rozmiękczony z klubowej sceny. Całość brzmiała z energią i pewną dozą dyscypliny, którą z reguły oferują tylko wkładki ze znacznie wyższej półki, dostarczając jednocześnie wysokiej jakości, otwartego i bardzo szczegółowego analogowego brzmienia z płynnymi przejściami między zakresami. Nieco zaokrąglone krawędzie pasma dodawały muzyce emocji i płynności, pozwalając w pełni oddać piękno dźwięku z płyt winylowych.
Przechodząc do P-1M, od razu zauważyłem więcej niskiego pasma – tu bas nieco schodzi niżej i ma więcej ciała, nadając brzmieniu solidniejszą podstawę, choć jednocześnie traci odrobinę na chirurgicznej kontroli, z którą mieliśmy do czynienia w poprzednim modelu. W zamian otrzymujemy pięknie wyeksponowaną średnicę – wokale są wyraźniej „wypchnięte” do przodu, emanują tą charakterystyczną miękkością i cielistością, którą audiofile wręcz uwielbiają przy kameralnych odsłuchach jazzu wokalnego. Barwa średnicy staje się bardziej naturalna i swobodna, nie narzucając się, a jednocześnie bogata w niuanse. Wokal Stinga czy Cassandry Wilson w tym wydaniu brzmi o wiele bardziej „ludzko”, oddalając się od sterylności studyjnych nagrań, za to niosąc ze sobą znacznie większą dawkę emocji i intymności. Całość prezentuje czysty i zrównoważony dźwięk, z basem o wyraźnej teksturze, tworząc szeroką i angażującą scenę dźwiękową, ale bez takiej kultury jak zielonym modelu.
Następnie przyszedł czas na trio wkładek Skyanalog G-Series: G-1 MKII, G-2 MKII i G-3 MKII. Mimo że różnice między nimi wydają się z pozoru subtelne – ot, różne materiały wsporników, co wpływa na podatność i drobne niuanse mechaniczne – to w praktyce każda z tych wkładek wnosi coś wyjątkowego i zdecydowanie wykracza poza zwykłe modyfikacje techniczne. To nie tylko ewolucja parametrów, ale przede wszystkim ewolucja w sposobie prezentacji muzyki. Co najważniejsze, z każdą kolejną wersją dostajemy więcej: nie tyle czystej rozdzielczości, ile głębi kultury brzmienia, niezrównanej gracji w przekazie i zaskakującego, harmonicznego balansu. To doświadczenie, które pozwala na nowo odkrywać ulubione nagrania, wydobywając z nich esencję, podobnie jak Le Son LS10 MKII potrafi zaskoczyć neutralnością i otwartością, prezentując dźwięk „na wyciągnięcie ręki”.
G-1 MKII to wyraźnie dźwięk skrojony pod miłośników bluesa i klasycznego rocka. Brzmienie jest pełne, o mocnej podstawie basowej, która nadaje mu odpowiednią potęgę, ale jednocześnie zachowuje dynamikę, niczym potężne uderzenie gitary basowej. Charakteryzuje się ciepłą średnicą, która nie tylko pięknie podaje gitarowe riffy, nadając im organiczną teksturę, ale też z niezwykłą naturalnością oddaje barwę i emocje wokali. Gitary brzmią z odpowiednim „pazurem”, a perkusja ma solidne uderzenie i wybrzmienie. Stevie Ray Vaughan brzmi przez tę wkładkę jakby grał w moim salonie – z odpowiednią surowością, drapieżnością, ale i imponującą przestrzenią, która sprawia, że instrumenty zajmują swoje precyzyjne miejsce na scenie, tworząc trójwymiarowy obraz. To wkładka, która pozwala zanurzyć się w muzyce, oferując ciepły, intymny i wciągający spektakl, który mimo swojej barwy, zachowuje odpowiednią neutralność i przejrzystość.
Następnie w hierarchii Skyanalog G-Series pojawia się G-2 MKII, która wprowadza zdecydowaną zmianę w charakterze brzmienia. Tutaj bas staje się wyraźnie bardziej syntetyczny, szybki i konturowy, choć jednocześnie nieco mniej dociążony niż w G-1 MKII. Ta precyzyjna i sprężysta natura niskich tonów w przypadku muzyki elektronicznej działa wyłącznie na plus, nadając jej pożądanej dynamiki i klarowności, podobnie jak Goldring Eroica HX potrafi wydobyć z nagrań szczegółowość i przestrzeń, szczególnie w wymagających gatunkach.
Ta wkładka została wręcz stworzona dla miłośników cyfrowych tekstur i pulsujących rytmów. Klasyczne albumy Kraftwerk, takie jak „Computer Love” z płyty „Computer World” czy syntetyczne pejzaże „Autobahn”, brzmią z G-2 MKII świeżo, z hipnotyzującą precyzją i wyraźnym oddaniem każdej warstwy dźwiękowej. Przy Underworld i ich legendarnym „Born Slippy .NUXX” z „Trainspotting Soundtrack” czy „Rez” z albumu „Second Toughest in the Infants”, bas uderza z odpowiednią mocą, a jednocześnie jest na tyle zwinny, by nie zalewać reszty pasma, co pozwala docenić złożoność aranżacji. Nawet bardziej klubowy Daft Punk, jak choćby utwory z „Discovery” – choćby kultowe „One More Time” czy „Harder, Better, Faster, Stronger” – nabierają nowego wymiaru. Każdy syntetyczny dźwięk, każda warstwa sampli i każdy pulsujący bit są prezentowane z chirurgiczną precyzją, co sprawia, że muzyka elektroniczna staje się jeszcze bardziej angażująca i wciągająca. To zdecydowanie propozycja dla tych, którzy poszukują wkładki zdolnej wiernie oddać energię i szczegółowość cyfrowo generowanych dźwięków, z doskonałą kontrolą i precyzją. Akurat dobrze się trafiło, że pożyczyłem trochę „elektroniki” na poczet testów uff.
G-3 MKII to prawdziwy ukłon w stronę audiofilskich purystów i koneserów wyrafinowanego brzmienia – kwintesencja muzykalności, która czaruje subtelnością i finezją. Jazz i małe składy instrumentalne brzmią tu jak z kameralnego, doskonale nagranego koncertu klubowego, gdzie każdy instrument, każdy oddech muzyka, każda wibracja struny jest namacalna i wręcz fizycznie obecna.
Scena dźwiękowa kreowana przez G-3 MKII to prawdziwa audiofilska rozkosz: jest nie tylko olbrzymia w swojej szerokości, rozciągając się daleko poza fizyczne granice głośników, ale przede wszystkim zaskakuje niewiarygodną głębią. Wyraźnie czuć odległości między muzykami, ich precyzyjne rozmieszczenie w trójwymiarowej przestrzeni, a subtelne niuanse akustyki sali stają się integralną częścią spektaklu. To wrażenie, jakbyśmy przenieśli się w samo centrum wydarzeń, gdzie powietrze wibruje wokół instrumentów.
Dźwięki smyczków czy blach mają niesamowitą rozdzielczość – są lśniące, pełne harmonicznych detali, ale absolutnie bez cienia natarczywości czy ostrości. Ich barwa jest przepiękna, gładka i aksamitna, a tony średnie urzekają swoją naturalnością i bogactwem, zszywając poszczególne zakresy wzorowo w jedną, spójną całość. Bas, choć nie dominuje, potrafi zagrać z odpowiednią siłą i kontrolą, pobudzając do życia nagrania, gdy tego wymaga muzyka.
Przy odsłuchu albumu Milesa Davisa „Kind of Blue” (1959), G-3 MKII pozwala zanurzyć się w eterycznej atmosferze nagrania. Saksofon Coltrane’a i Adderleya brzmi z niezwykłą klarownością i barwą, a subtelne pociągnięcia pędzli Jimmy’ego Cobba na talerzach są wyraźnie słyszalne, dodając faktury. Z kolei w „A Love Supreme” Johna Coltrane’a (1965), ekspresja i intensywność saksofonu Coltrane’a jest oddana z pietyzmem, a każda nuta wybrzmiewa z odpowiednią wagą i emocją. Akustyka perkusji Elvina Jonesa i kontrabasu Jimmy’ego Garrisona buduje spójną, głęboką przestrzeń. Natomiast podczas słuchania „Time Out” The Dave Brubeck Quartet (1959), perkusja Joe Morello ma fantastyczny „impakt”, a fortepian Brubecka brzmi z pełnym rezonansem, ukazując każdy niuans jego techniki i dynamiki.
To brzmienie z duszą, z oddechem i z prawdziwym rozmachem – płynne, naturalne i bogate w szczegóły, które wciąga słuchacza w muzyczny spektakl tak głęboko, że można słuchać godzinami bez najmniejszego zmęczenia, odkrywając wciąż nowe warstwy ulubionych utworów. G-3 MKII to wkładka, która nie tylko odtwarza muzykę, ale ożywia ją, budząc emocje i dostarczając niezapomnianych wrażeń.
Wkładki Skyanalog pokazują, że brzmienie może być i angażujące, i wyrafinowane, i zrównoważone. Nie narzucają się, nie próbują „wygrać testu” efekciarstwem. To brzmienie, które z każdą kolejną płytą zyskuje – szczególnie w dłuższym odsłuchu, w skupieniu. Ich dźwięk nie nuży, nie męczy – zamiast tego zaprasza do kolejnego utworu. A potem jeszcze jednego.
Dotarliśmy do końca naszej podróży przez bogate portfolio wkładek Skyanalog, a wnioski nasuwają się same. Każda z wkładek Skyanalog nie tylko oferuje inny „smak” muzyki, ale też pokazuje wyraźnie, jak kluczowe są detale konstrukcyjne w analogowym świecie. To właśnie tu, w precyzji wykonania i doborze materiałów, tkwi sedno różnic, które przekładają się na realne, namacalne doznania słuchowe – tu nie ma miejsca na placebo. Mój Garrard 401 z dwoma ramionami, pozwalający na natychmiastowe przełączanie się między modelami, pokazał to jak na dłoni – i uwierzcie mi, to była audiofilska uczta godna Michelinowskiej gwiazdki, dowód na to, że inżynieria spotyka się ze sztuką dla naszego winylowskiego półświatka

PODSUMOWANIE:
To właśnie seria G, składająca się z modeli G-1, G-2 i G-3, zrobiła najwięcej szumu podczas swojego debiutu, zwiastując nową erę w przystępnym hi-endzie. Stanowi ona wspólny projekt, gdzie różnice w materiałach igieł i wsporników – a co za tym idzie: różne charaktery dźwięku – są perfekcyjnie skalibrowane pod różnorodne preferencje słuchaczy. Każda z wkładek opiera się na tej samej, solidnej architekturze generatora, ale różnicuje ją to, co najważniejsze: kontakt z rowkiem i sposób przekazywania mikrodetali. To podejście pozwala na stworzenie gamy produktów, które nie tylko zadowolą, ale i zaskoczą nawet najbardziej doświadczonych audiofilów, oferując dźwięk, który śmiało może konkurować z droższymi konstrukcjami, podobnie jak choćby Goldring Elite zdobył rekomendację za swoje wybitne cechy.
Z kolei Seria P to alternatywna tańsza linia MC, również skierowana do wymagającego użytkownika, ale z nieco innym podejściem do barwy, dynamiki i prezentacji sceny. Pojawiają się tu również subtelne, lecz znaczące różnice w konstrukcji mechanicznej, użytych materiałach i – co równie ważne – w filozofii strojenia. Modele z tej serii mogą przypaść do gustu tym, którzy szukają większej dostępności i nie mniejszej intymności, może bardziej zaokrąglonej i cieplejszej średnicy i nieco bardziej „analogowego” feelingu w klasycznym rozumieniu tego słowa. To brzmienie, które otula, zaprasza do głębokiego zanurzenia w muzykę, koncentrując się na barwie i spójności przekazu z poszanowaniem dla gorzej zrealizowanych nagrań.
Podsumowując, Skyanalog ma wszelkie predyspozycje, aby zwojować rynek wkładek gramofonowych w Polsce. Oferując szeroką gamę produktów, od wszechstronnej serii P po bardziej intymną serię G, marka udowadnia, że doskonale rozumie potrzeby współczesnego audiofila. Ich innowacyjne podejście do konstrukcji, dbałość o detale i zdolność do zaoferowania różnorodnych charakterystyk brzmienia, przy zachowaniu wyjątkowej jakości, stawiają Skyanalog w czołówce. Mają potencjał nie tylko konkurować z uznanymi gigantami, ale wręcz przejąć znaczną część rynku, stając się nowym punktem odniesienia dla wszystkich poszukujących wybitnego dźwięku z czarnej płyty.
Rekomendacja AUDIO MUZO FANS .

System odsłuchowy :
Stolik: KASOTO audio equipment – Episode IV
CD: Lector cdp 0.6t
Gramofon: Garrard 401, plinta Kasoto
Ramiona: Jelco sa750 12’’ , Turntable Custom 12”
Wkładki: Dava Reference, Aidas Mammoth Gold
Wzmacniacz: TRAudio 2a3 SE Custom by NowakAudio / transformatory – TRAFONICA
Przedwzmacniacz gramofonowy: TRAudio Verum
Kolumny: JBL 4343,
Interkonekty: MIT, Qed, ZenSati, DIY by NowakAudio(Neotech),
Przewody głośnikowe: ZenSati Zorro Sieciówki: DIY-Neel , Helion
Kondycjoner: Neel 1800
SoundClub Sp. z o.o.
ul. Skrzetuskiego 42
02-726, Warszawa
+48 22 58 63 270