Kura i nie tylko
Dzisiaj chcę Was namówić do posłuchania klasyki, która wywoła w Was uśmiech.
Zaczniemy od…kury. Tak swoją kompozycję zatytułował Jean Philippe Rameau – późnobarkowy, francuski kompozytor. Czy to gdaczący utwór ? a jakże, proszę posłuchać.
Kura, która usiadła na klawiaturze fortepianu koncertowego, znakomitego wirtuoza – to Georgij Sokołow.
Klawesyn nie należy do tych instrumentów, jakie wydają nam się często mało ciekawe i drażniące, więc kura na klawesynie ? proszę bardzo
A skoro mam Was przekonać do klawesynu, to proszę posłuchać i poparzeć na mojego ulubionego klawesynistę – całkiem, całkiem współczesnego – to Jean Rondeau. Wydobywa z tego instrumentu zupełnie nowe tony i emocje.
Czy Jean Philippe Rameau jest kompozytorem, który porusza serca serca słuchaczy pierwszej połowy XXI wieku, czy oddaje nasze niepokoje, nasz bunt – proszę ocenić samemu:
Dla mnie ta interpretacja jest po prostu genialna. Czy się ze mną zgadzacie? A jak brzmi ten utwór w tradycyjnej interpretacji?
Ściska serducho marzeniem do powrotu za normalnością, prawda?
„Les indes galantes” to w innym wykonaniu wyraz miłości, więc można i tak:
Treścią tej opery-baletu jest miłość, która przegnana z Europy wędruje po innych kontynentach, ścigana przez boga wojny Marsa. Odwiedza między innymi Indie i Amerykę Południową (tj. Indie Zachodnie), stąd tytuł utworu. Ostatecznie Mars zostaje pokonany, a miłość i pokój znów goszczą w Europie.
No i oby tak się stało, oby znów miłość i pokój zagościły w świecie, w którym będziemy znów mogli wędrować .
Podobało się ? – czekam na komentarze
I do następnej środy.
Wojtek Padjas