Laboratorium w klubie Progresja- relacja z koncertu.

Laboratorium w klubie Progresja

(Warszawa, 15 marca 2019 r.)

Fani jazzu, a w szczególności miłośnicy muzyki fusion graniczącej z rockiem i muzyką elektroniczną, bo w gruncie rzeczy tak bym zaklasyfikował obecną twórczość legendarnej formacji Laboratorium, mają parę powodów do wielkiej radości. Przede wszystkim, cieszący się w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych wielką popularnością muzycy powrócili na muzyczny firmament dając godne podziwu występy na żywo. Po drugie zespół powrócił z dziesiątym w swojej karierze albumem zatytułowanym „Now”.

Dzisiaj będzie kilka słów o Laboratorium kiedyś i kilka o Laboratorium teraz, czyli „Now” w wersji live!

Laboratorium to polski zespół jazz-rockowy zawiązany w Krakowie w 1970 roku. Pierwszy skład zespołu tworzyli: Janusz Grzywacz (fortepian), Marek Stryszowski (fagot, śpiew), Wacław Łoziński (flet), Edmund Mąciwoda (gitara basowa, zastąpiony przez Macieja Górskiego) i Mieczysław Górka (perkusja). Na przestrzeni szesnastu lat od momentu założenia do chwili wydania ostatniego albumu tamtego okresu, Panowie byli w czołówce jeśli chodzi o eksperymentowanie wokół rocka, jazzu i fusion. W początkowym okresie Laboratorium prezentowało głównie muzykę akustyczną, choć od razu było wiadomo, że muzycy szukali własnego brzmienia, nowych sposobów twórczej ekspresji. W owym czasie zespół nie korzystał jeszcze z syntezatorów, ale na albumach pojawiły się preparowane struny fortepianu, uderzanie dziwnymi przedmiotami w bębny, modulacja głosu przy użyciu prostego echa produkcji czechosłowackiej. Niewątpliwie nowe dźwięki i świeże dla polskiej sceny muzycznej efekty dźwiękowe pomogły zespołowi zaistnieć. Inne brzmienie to inna muzyka, inna wrażliwość. Przez szereg lat zespół i poszczególni jego członkowie byli wielokrotnie nagradzani na licznych festiwalach w Polsce i Europie. Przez te wszystkie lata skład zespołu ulegał zmianom, instrumentarium rozszerzono o syntezatory, zmieniała się i sama muzyka. Warto wspomnieć, że aż dwa albumy grupy Laboratorium zostały wydane w ramach serii Polish Jazz*, tj. „Modern Pentathlon” z 1976 roku (numer 49) oraz „Quasimodo” z 1979 roku (numer 58).

Po 32 latach wydawniczej nieobecności zespół Laboratorium powrócił z albumem „Now”.

Do nagrania tej płyty przyczynili się kolejno: Janusz Grzywacz (syntezatory i analogowe instrumenty klawiszowe) i Marek Stryszowski (głos, saksofony), dalej Marek Raduli i Krzysztof Ścierański (gitara i basu), tragicznie zmarły w lipcu ubiegłego roku Grzegorz Grzyb (perkusja), oraz goście: Bernard Maseli (wibrafon), O.S.T.R. (rap) i DJ Jaroz (sample, skretcze, gramofony). Założenie jakie przyświecało muzykom podczas nagrywania albumu, a jednocześnie kwintesencja jego tytułu, to „brak sentymentów i retrospekcji – gramy nowocześnie, przełamujemy bariery, przepędzamy elitarność. Jesteśmy jazzem dla tych, którzy niekoniecznie słuchają jazzu na co dzień, a którzy chętnie by spróbowali, ale boją się dotykać płyt Coltrane’a, Monka czy Davisa, aby nie było zbyt pretensjonalnie i trywialnie”.

Album zdaje się te założenie wypełniać w 100%. Część zarejestrowanej na krążku muzyki to współczesne interpretacje wcześniejszych kompozycji („Makijaż”, „Anatomy Lesson”, „I Am So Glad Punk Is Dead”, „Nurek”), a część to kompozycje zupełnie nowe.

O ile w pierwszym odsłuchu album może zaskakiwać, zarówno ilością elektroniki i wokaliz modyfikowanych wokoderem, jak również pewną niekonsekwencją wynikającą z samych kompozycji, które pochodzą z różnych okresów działalności zespołu, to na żywo… na żywo to zupełnie inna para kaloszy, choć w tym wypadku chciałoby się powiedzieć glanów/kozaków. Panowie emanują wszechogarniającą energią, która z utworu na utwór wywołuje u słuchacza efekt zaskoczenia, zauroczenia, nawet konsternacji. Całość bardzo się kleiła, całość miała sens, ciągłość, uzasadnienie. Panowie zdawali się bawić na scenie nie gorzej od publiczności, która w każdą minutą nabierała wigoru i nagradzała muzyków ochami, achami i gromkimi brawami. Liczne solówki i improwizacje wykonane zostały na światowym poziomie. Panowie mieli ten „flow” jakby przez wszystkie lata swojej nieobecności gdzieś w ukryciu szlifowali warsztat. Coś, co dodatkowo mnie ujęło podczas tego koncertu to zróżnicowana wiekiem publiczność… niezależnie czy był to nastolatek (bo i takich widziałem), Pan w średnim wieku, do których zaliczamy się już my, audiomuzofani, czy miłośnicy kapeli od pierwszych lat jej istnienia, u wszystkich jawił się na twarzy uśmiech i wypieki. A to nie takie proste muzycznie pogodzić aż trzy pokolenia. Za to należy się Panom niski ukłon.

Ostatni utwór na krążku zapowiada powrót za rok – oby tak było, osobiście mocno Panom kibicuję, bo tej energii i witalności miło wielu wiosen na karku szczerze chłopakom zazdroszczę i chętnie ponownie wybiorę się na ich kolejny występ.

*Polish Jazz – seria wydawnictw jazzowych nagranych dla Polskich Nagrań Muza. Albumy dla tej serii wydali m.in.: Michał Urbaniak, Tomasz Stańko, Adam Makowicz, Zbigniew Namysłowski, Andrzej Kurylewicz, Wojciech Karolak czy Jan „Ptaszyn” Wróblewski. Na czele kolekcji stali Ryszard Sielicki i Andrzej Karpiński.

Zdjęcia i tekst. Paweł Stradowski