SMAK MUZYKI POZOSTAJE DŁUGO W PAMIĘCI NASZYCH ZMYSŁÓW…

Zły, gnijący korek potrafi zepsuć smak wybitnego trunku tak samo jak membrana i niepasujący do obudowy głośnik psuje jego brzmienie. Jednak dobry korek tak jak samo jak membrana potrafią sprawić, że smak muzyki pozostaje długo w pamięci naszych zmysłów.

W butelce z winem korek oddziela to, co jest przeszłością od tego, co stanowi w jego smaku czas teraźniejszy. Otwierając ją stwarzamy sobie możliwość kontaktu z tym, co przygotowała dla nas osoba odpowiedzialna za smak trunku. W świecie audio membrana głośnika jest zatem tym samym co wspomniany korek: przewodami docierają do niej impulsy elektryczne, w których zapisana jest jakaś muzyczna historia. Czasami jest to koncert, czasami zarejestrowane w studio wspólne ulotne chwile jazzowego trio. Przy realizacjach wybitnych potrafimy nawet wyczuć klimat wnętrza, usłyszeć drobne szczegóły i niuanse budujące historyczny aspekt nagrania. Odtwarzanie muzyki jest niczym picie wina. Oceniając jakość brzmienia, czasami robimy to samo, co osoba otwierająca butelkę zacnego trunku. Dostrzegamy barwę i głębię, oceniamy równowagę tonalną i na koniec zastanawiamy się czy zakup wart był swoje ceny.

Wśród producentów wina coraz bardziej popularnym jest stosowanie korków z tworzywa sztucznego. W zasadzie nie powinno się ich nazywać korkami – to imitacje i zasługują w zasadzie wyłącznie na miano „zatyczek”. Mają jednak wielką zaletę: ich produkcja jest prostsza, tańsza, a sterylność procesu wytwarzania likwiduje do zera możliwość skażenia wina tym, co potrafi zepsuć jego smak niczym łyżka dziegciu zanurzona w beczce miodu. Podobnie nowoczesne membrany… zarówno te aluminiowe, kanapkowe, tworzone z kevlaru i opisywanych coraz częściej, wręcz kosmicznych materiałów, konkurują z tradycyjnym papierem. Potrafią one doda dźwiękowi czegoś nowego i bez wątpienia są w stanie tchnąć, nawet w najstarsze nagrania, często nawet nie odrobinę tego, co w audio bliższe jest nowoczesności. Wina, które przygotowane są do dłuższego leżakowania plastikowego korka nie będą tolerować. Korek pozwala alkoholowi oddychać i jest naturalnym filtrem dbającym o równowagę tego, co stanowi jego smakową wartość. Podobnie w kolumnach, próba wymiany starych, papierowych przetworników na nowsze kończy się zmianą właściwie wszystkiego, co muzyce zostało pierwotnie przypisane. Zwolennicy młodego wina, otwieranego w pośpiechu, spożywanego przy codziennej kolacji, różnicy zapewne nie zauważą. Chcąc się jednak delektować muzyką, wybieramy urządzenia znacznie bardziej starannie. To, co zaoferuje nam nowoczesna membrana wydaje się często nieosiągalne dla jej starszych, papierowych odpowiedników… i na odwrót: domeną wielu papierowych membran jest coś nieosiągalnego dla jej nowoczesnych odpowiedników.

O tym, że japoński PIONEER produkował kiedyś także zestawy głośnikowe dla systemów audio, pamiętają zapewne przede wszystkim starsi miłośnicy sprzętu. Na aukcjach nie brakuje dziwnie dziś prezentujących się zestawów tej marki, dziwić mogą też ceny, ale tu audiofilska wyrozumiałość jest większa – bo do abstrakcyjnych cen sprzętu jesteśmy już od dawna przyzwyczajeni. Te wyższe i oczywiście droższe modele, to zazwyczaj przysadziste kolumny, z dużą, papierową membraną. Drewniane obudowy znacznie lepiej prezentować się będą z maskownicami bo uroda frontowej ścianki – jakby powiedziała Maria Czubaszek – jest nienachalna. W procesie analizy symboli opisujących poszczególne serie można szybko się pogubić – więc proponuję zostawić ten wątek bardziej wytrwałym miłośnikom logistyki i porządku. Są wśród tych kolumn zestawy grające dobrze, przeciętnie, ale jest tam wiele brzmiących wybitne i właściwie na nich powinniśmy się skupić.

Z powodów dość oczywistych nie ma obecnie żadnej szansy na kontakt z inżynierami, którzy je projektowali. Tak więc założenia konstrukcji pozostaną chyba na zawsze tajemnicą. Jedyne, co możemy zrobić, to zachwycać się ich brzmieniem. Zestawy bardziej skomplikowane, w których użyto wielu przetworników wydają się być trudniejsze do zaprojektowania, a z kolei te prostsze – zazwyczaj filigranowe monitory – łatwiejsze. Drugą prawidłowością jest to, że większe kolumny traktujemy jako zestawy do audiofilsko „trudniejszych” zadań, zostawiając małym kolumienkom role niegodne tych pierwszych. Ale to właśnie monitory potrafią zadziwić, a ich dźwięk wielce zaskoczyć. Szczególnie gdy stawiamy na podstawkach niepozorne, małe kolumienki i zaczynamy być oczarowani ich brzmieniem, często nie możemy uspokoić emocji i pisanie trywialnych zdań na temat „opadającej szczęki” jest tu tylko jednym z najczęstszych doznań.

Tekst. Lech Spaszewski

.http://nomos.waw.pl/