Sky Audio Stella – Gemini Stella – przedwzmacniacz audio Gemini – końcówki mocy
Sky Audio pierwszy raz poznałem podczas wystawy Audio Show w 2017 r. Dość mocno mnie zaciekawili – dobry dźwięk i ciekawe wzmacniacze plus oczywiście Tannoy.
Manufaktura powstała w Ostrowie Wielkopolskim z inicjatywy dwóch pasjonatów: Marcin Panek oraz Paweł Kluczyk to jej Ojcowie.
BUDOWA/WYGLĄD:
Zacznę od końcówki mocy – cechą charakterystyczną i wyjątkową, czyli tym czym wzmacniacze Sky Audio się wyróżniają z tłumu innych wzmacniaczy lampowych audio, to typ konstrukcji, a mianowicie OTL (Output Transformer Less ), czyli pracujące bez transformatorów głośnikowych.
Nie od dziś wiadomo, iż newralgicznym elementem w przypadku wzmacniaczy lampowych audio jest transformator głośnikowy, ok wielu producentów przeciwdziałała i stara się eliminować niedoskonałości transformatora wyjściowego między innymi poprzez stosowanie odpowiedniej głębokości i ilości sprzężenia zwrotnego.
Czego osobiście w układach SE nie jestem w stanie zaakceptować? Jasne jest, że transformator wyjściowy generuje podczas swej pracy niepożądane przesunięcia fazowe szczególnie na skrajach pasma, ale czy po prostu nie użyć dobrej jakości trafa zamiast stosować sprzężenie zwrotne? Ot, taka mała dygresja.
Transformatory głośnikowe mają kilka obszarów, którymi konstruktorzy starają się niwelować wspomniane przesunięcia fazowe przy nadmiernym sprzężeniu będą generować zniekształcenia na skrajach pasma, kolejny kłopot to straty w samym rdzeniu transformatora, do tego dochodzi efekt histerezy itd…
Jasne, obecnie produkowane wielosekcyjne transformatory, z rdzeniami np. typu C przesunęły ograniczenia daleko poza obszar użytecznego pasma akustycznego, ale uwaga dotyczy to tylko najwyższej klasy elementów i niesie to za sobą spore koszty produkcji, a zatem cena finalna elementu nie będzie mała.
Czy zatem rozwiązaniem jest układ OTL ? No niestety, nie ma róży bez kolców.
Podstawową trudność jaką napotykamy to dopasowanie wysokiej impedancji lampy ( nawet klika tysięcy omów) do ekstremalnie niskiej impedancji cewki drgającej głośnika. Jasne, można by zastosować głośnik o wysokiej impedancji powiedzmy 300-600 omów, ale czy to jest właściwie możliwe? Raczej ciężki temat, ale już w przypadku słuchawek to żaden problem i właśnie dlatego wzmacniacze OTL znajdują zastosowanie jako wzmacniacze słuchawkowe.
Można by było pomyśleć o zastosowaniu magnetostatów lub elektrostatów, lecz w tym wypadku problemem będzie dopasowanie ich pod kątem pojemnościowym.
W Sky Audio podeszli do tematu w dość klarowny sposób – otóż w układzie PP równolegle połączyli pentody wyjściowe, dzięki czemu udało się uzyskać możliwości podłączania zespołów głośnikowych o niższej impedancji.
Pierwszą próbą zbudowania takiego wzmacniacza był układ zaprojektowany przez Panów Fletcher i Cooke, gdzie wykorzystali układ wtórnika katodowego. Udało im się osiągnąć całe 12 wat dla obciążenia 16 om, zastosowali lampy 6AS7G.
Kolejnym projektem był wzmacniacz Stephens, który jako lamp końcowych użył moją ulubioną triodę 2a3, a w poszczególnych stopniach 12ax7 oraz 6K6.
Philips jako jeden z największych producentów lamp w Europie opracował wzmacniacz OTL wykorzystujący UL84 i EL84 w stopniu końcowym.
Po drodze było jeszcze kilka prób m.in. Dickie i Macovski opracowali PP OTL. Przy całkowitym sprzężeniu zwrotnym 40 dB zniekształcenia harmoniczne wyniosły 0,4% dla 25 W RMS dla obciążenia 16 omów.
Inny nowy typ obwodów we wzmacniaczach opracowanych przez Ondera, został nazwany rozszerzoną klasą A. W tym wypadku trioda oraz tetroda pracują równolegle z bezpośrednio połączonymi siatkami i uwaga anodami. Taki układ łączył zalety niskiej impedancji wyjściowej triod z dobrą charakterystyką przenoszenia prądu przez tetrody. Kończąc tą historię warto zwrócić uwagę na lata, w których odbywały się próby skonstruowania wzmacniaczy audio typu OTL, czyli lata 50-te, a mi osobiście najbardziej podoba się układ zaprezentowany przez Philipsa.
Przejdźmy do opisu monobloków – wygląd typowy dla konstrukcji lampowych, gdzie lampy mamy na wierzchu, w tym wypadku w pierwszym rzędzie mamy 6 lamp końcowych 6P45S, tylny rząd to lampy w poszczególnych sekcjach wzmocnienia napięciowego oraz lampy prostownicze. Tylna duża skrzynka tym razem skrywa wyłącznie transformator sieciowy oraz kondensatory.
6p45s to lampa elektronowa, tetroda często stosowana w odbiornikach TV w układach odchylania poziomego, jednym z bardziej znanych konstruktorów, który również stosował te lampy był Tim de Paravinci w swoich wzmacniaczach EAR.
W poszczególnych stopniach pracują ecc88 oraz ef80, za napięcie odpowiadają lampy el500.
Bardzo fajny zestaw lamp, z których najdroższą na rynku wydają się być dla odmiany nie lampy końcowe, a lampy we wzmacniaczu napięciowym i mam tu na myśli 88-ki, wymiana nawet sześciu lamp 6p45s nie będzie kosztowna, a z drugiej strony to tak mocne lampy iż w tym wzmacniaczu sądzę, że spokojnie wytrzymają kilka długich lat.
Nie ma transformatorów głośnikowych, zatem zbędnych kłopotów z pasma, w tym wypadku wedle deklaracji producenta mamy zakres 10 Hz – 100 kHz.
Podana moc muzyczny przez producenta to 120 Watt, 100 Watt RMS.
Zniekształcenia przy 100W to raptem 15% THD, impedancja wejściowa typowo 47 kilohm, stosunek S/N na poziomie 96 dB, rekomendowana impedancja zespołów głośnikowych w zakresie od 6 do 16 ohm. Szczytowy pobór mocy na poziomie 600W, praca normalna ok 400W.
Z tyłu znajdziemy jedną parę terminali głośnikowych, włącznik hebelkowy oraz pojedyncze gniazdo wejściowe RCA, gniazdo sieciowe IEC.
Przedwzmacniacz Stella to prawdziwy kombajn, mamy bowiem przedwzmacniacz liniowy, przedwzmacniacz gramofonowy oraz DAC.
Zacznę od sekcji liniowej – możemy podpiąć aż trzy źródła. Tu producent opisał wejścia jako AUX, CD1,CD2 do tego mamy regulacje wejścia – Gain.
DAC to układ zrealizowany na popularnym TDA 1541, a sygnał dostarczy przez gniazdo koaksjalne.
Do Stelli podepniemy również gramofon, tu mamy dwa gniazda dla wkładek typu MM oraz MC, dla których na przednim panelu możemy wybrać wzmocnienie 0dB, 3dB i 6dB, przedwzmacniacz posiada „leniucha”, którym regulujemy siłę głosu oraz uruchamiamy funkcje mute.
Przedni panel to ogromne wskaźniki poziomu sygnału, dalej po prawej mamy regulację Gain, balans kanałów, dużą gałkę siły głosu, oraz główny selektor źródła.
Sekcja dolna to od lewej przełącznik hebelkowy włącz/wyłącz, kolejny wybór źródła dla poszczególnej sekcji, przełącznik mono,stereo i inverted oraz przełączniki przeznaczone dla wejścia gramofonowego. Dodatkowo na przednim panelu wybieramy tryb pracy podświetlenia wskaźników sygnału oraz aktywne wyjścia – bowiem Stella posiada dwa wyjścia, uff sporo tego.
Panel tylny to dwa rzędy wysokiej jakości gniazd RCA, gniazdo sieciowe wejściowe i wyjściowe, gniazdo bezpiecznika.
No i rzecz istotna – jest to przedwzmacniacz lampowy, w sekcji pre phono pracują lampy 8255 a za wzmocnienie dla sekcji MC odpowiadają własnoręcznie produkowane transformatory step up.
Chcecie porozmawiać o audio i muzyce ?
ZAPRASZAMY DO NASZEJ GRUPY NA FACEBOOK
BRZMIENIE:
Do recenzji otrzymałem zestaw, który był prezentowany podczas ostatniej wystawy Audio Show, także o dodatkowym wygrzewaniu nie było mowy choć i tak dałem im tydzień na oswojenie się z charakterem brzmienia systemu.
Zestaw końcówka plus preamp jest w pełni komplementarny i spójny brzmieniowo.
Końcówki mocy kipią energią, absolutnie nigdy nie popadły nawet w minimalną zadyszkę, zawsze zwarte i gotowe do startu.
W zasadzie mam tylko jedną drobną uwagę do brzmienia, mianowicie brakuje trochę „miodku” jaki można uzyskać z wzmacniaczy lampowym typu Single-Ended.
Koniec uwag, dalej już wyłącznie same superlatywy oraz ochy i achy.
Zacznę od kreowania przestrzeni – mógłbym napisać, iż wszystko jest na swoim miejscu, a scena ma odpowiednią szerokość jak i głębokość.
Ale to co przykuwa uwagę, to ekspresyjne pojawianie się danego dźwięku i równie szybkie jego wygaszenie.
Plany stereo na szczęście nie są kreowane z chirurgiczną precyzją, a bardziej z rozmachem. Właściwie to nie jest istotne co włożymy do odtwarzacza, czy jaką płytę położymy na talerzu, zawsze pełen luz, spokój i opanowanie. Mi osobiście taki sposób prezentacji przypomina wielkie amerykańskie piece o mocy podanej w kilowatach, zresztą przestrzeń to nie jedyny moment, gdzie produktom Sky Audio jest blisko do mocarza zza oceanu.
Przyznam się, iż bardzo trudno było mi się rozstawać z produktami polskiej manufaktury, bowiem poziom relaksu, komfortu i przyjemności podczas obsługi był niewiarygodnie satysfakcjonujący. Dłuższy odsłuch działał wręcz kojąco, a przy tym zero nudy.
W całym przekazie nie brakuje ciepła – wszak to urządzenia zbudowane w technice dobroci lamp elektronowych i co za tym idzie parzystych harmonicznych, momentami potrafi miękko i delikatnie, ale gdy potrzeba wystrzeli dynamiką jak z armaty, jak to się ładnie teraz mówi – petarda.
Nie powiem, że coś mnie specjalnie przykuwa w poszczególnych pasmach, bo wszystko jest doskonale prowadzone. Weźmy średnicę, jest po prostu piękna, pełna harmonii, nie za tłusta nie za gruba, a barwa jest utrzymana w stosownych proporcjach. Wystarczy posłuchać żeńskich wokali, gitar, wiolonczeli, a bogactwo średnicy i mikro-detali popłynie do nas z nieskrępowaną szybkością.
Kolejną zaskakującą cechą zestawu Sky Audio jest angażowanie słuchacza, właściwie nigdy podczas prób odsłuchowych nie kończyłem po zagraniu pierwszego utworu z danej płyty, pózniej zwyczajnie były kolejne.
Wracając do średnicy, barwa jest mniej pastelowa, a bardziej czysta i klarowna, a zszycie z górnym zakresem pasma jest niezauważalne.
Górny zakres, to przede wszystkim oddech, rozpiętość, powietrze i oddanie akustyki nagrania.
Proszę nie włączajcie na Sky Audio ostrego grania, trudno będzie wyłączyć, blachy perkusji są dobitne, dokładne, precyzyjne i dźwięczne.
Nie ma litości w górze pasma, zero kleju czy misiowatości, ma ukłuć ukłuje, ale bez premedytacji.
Bas, co tu o nim napisać? Najlepszy bas z lampy, jaki kiedykolwiek słyszałem.
Jest niespotykanie szybki, miałem momentami wrażenie, że znika zanim się pojawi.
Po drugie, schodzi maksymalnie nisko, moje głośniki Tad w kończy nabrały ochoty, aby ruszyć parę mm membrany, co w tym wypadu jest już sporym osiągnięciem.
Co ciekawe przy tak ekstremalnie niskim zejściu nie traci nawet na moment zadyszki.
Gdy odsłuchiwałem osobno końcówki i pre, muszę powiedzieć iż oba urządzenia prezentują ten sam charakter grania, ale z małą różnicą.
Dużo bardziej łagodny jest przedwzmacniacz, bo końcówki mocy to „wariaty”.
Monobloki wydają się, że w zakresie dynamiki, kontroli basu nie mają zahamowań, a pre dodaje wyrafinowania i kultury w tym zakresie.
Mam nieodparty imperatyw, końcówki mocy to absolutny Hi-End, a w przypadku przedwzmacniacza trzeba dodać, iż sekcja phono jest na równie wysokim poziomie, ale nie już tak szalona jak końcówki.
PODSUMOWANIE:
Urządzenie Sky Audio porywają słuchacza na koncert, czasem zaproszą na coś bardziej kameralnego. Potrafi zawładnąć czasem melomanem w sposób absolutnie niekontrolowany przez nikogo. Końcówki mocy to absolutnie światowa klasa, z taką energię, mocą, a czasem brutalnością są bezwzględne. Pre to przede wszystkim znakomita sekcja przedwzmacniacza gramofonowego, bogata, barwna z emocjami.
Rekomendacja AudioMuzoFans
SPECYFIKACJA TECHNICZNA:
Końcówki mocy:
Pasmo przenoszenia: 10hz do 100khz
Moc muzyczna 120W zniekształcenia przy mocy muzycznej poniżej 3%, przy mocy znamionowej spada do 0,15%
Impedancja wejściowa 10kΩ
Stosunek sygnału do szumu 96db
Oporność obciążenia to od 6 do 16 OHM
Pobór mocy znamionowej to 600Va na kanał
W trybie normalnej pracy 400 Va
SPRZĘT UŻYTY DO TESTÓW:
CD: Lector cdp 0.6t
Streamer: TAGA Harmony TWA-10B
Gramofon: Garrard 401, plinta Kasoto
Ramiona: Jelco sa750 12’’ , Turntable Custom 12”
Wkładki: Allnic Rose, Miyajima Shilabe
Wzmacniacz: Monobloki – klon SunAudio 2a3 made in #nowakAudio
Przedwzmacniacz: TRAudio CHAIRMAN mk II
Przedwzmacniacz gramofonowy: TRAudio Venum
Kolumny: DIY TAD 2402 made in #nowakAudio
Interkonekty: MIT, Qed, ZenSati, made in #nowakAudio(Neotech), Wile Audio, Super Sound Device
Przewody głośnikowe: ZenSati
Sieciówki: DIY-Neel , Helion
Kondycjoner: Neel 1800
PRODUCENT:
SKY AUDIO
tel: 509 127 714
tel: 784 010 666